No cóż, zdrowe to one do końca nie są.
W tym roku bardzo szybko pojawiła się czarna plamistość. Szczególnie na Ice Lady (zastanawiam się czy jej nie zlikwidować, ale ma przepiękny zapach miodu...). Mam też plagę mszyc (Jula pastwię się nad nimi gołymi rękoma, resztę zostawiam ptakom, biedronkom i złotookom) i trochę skoczka, gąsienic.... widać taki rok.
Taro - uwielbiam mchowe! Salet u mnie powtarza kwitnienie. Radzi sobie doskonale, ma słońce od rana praktycznie do wieczora i wiaterek. Ogólnie zdrowa, nawet nie podłapała mszyc... Uwielbiam jej pączki, choć Muscosa ma bardziej pachnące pączusie, ale nimi mogę się nacieszyć tylko raz... Dziś Salet się pięknie rozwinęła, podobnie jak reszta różyć. Fotki później.
Eglantyne jest piękna, u mnie kwitnie jako trzecia. Krzaczek jak na angielkę nie za duży (inne moje austinki są spore), a tnę tylko kosmetycznie. Rośnie na wystawie południowej, blisko dużego okna z Alanem Titchmarshem i Jubilee Celebration, one są mniejsze + lawenda! Zimują bez okrycia. Jest na ogół zdrowa, czasem leciutka cz. plamistość.
Taro może u Ciebie to kwestia miejsca? ja się tą różą nie mogę nacieszyć - kwitnie, jak wspomniałam, na samym początku - sama radość.
Odnoście mszyc - u mnie bardzo lubią kordeski, wręcz kochają nad życie - czasem 4 razy dziennie zbieram...
Jula Twoja Mme L. Leveque jest bardziej zaawansowana niż moją.
Jest potwornie sucho i to mnie dobija. Dziś miało być lekkie ochłodzenie, a od rana znów upał. A deszczu ani na lekarstwo. Tylko wieje wiatrzysko - wyłamał mi młode pędy Teasing Georgii...