Dawno, dawno, temu w ówczesnej
Czechosłowacji zauroczyło mnie wejście różane do domu cioci, wówczas powiedziałam
będę miała ogród a w nim róże pnące. Rodzice kiedyś na dziko koło domu zagospodarowali kawałek ziemi, przyszły
czasy likwidacji ogródków przydomowych w mieście, moda na beton. Mamusi królestwo to
warzywniak i jednoroczne roślinki a tatuś szczepił róże - oczywiście podprowadzał każdą która
wylądowała w wazonie z różnych okazji. Minęło wiele lat, posiadaczką ogrodu zostałam z konieczności
dziś jestem z tego powodu szczęśliwa ale wówczas przerażało mnie ja będę grzebać w ziemi?
nic o tym nie wiem, dziś z góry spoglądają szczęśliwi, że mam różaną paletę barw, gatunków i oczywiście
JEGO QUEEN ELIZABETH /ma już dobre 30 lat/ ciągle cudownie i zdrowo kwitnie.
Pierwsze róże w moim ogrodzie to: Westerland, Sympathia, Rosarium Uetersen i Lichtkonigin Lucia. posadziłam je w linii prostej, kwitły pięknie ale UE w miarę wzrostu grymasiła, zwijała listki, brakowało jej przestrzeni dziś już wiem, oczywiście przesadzałam itp., czyli zastosowałam jak pewnie wszyscy "metodę prób i błędów".
Dziś jestem posiadaczką wielu róż, które chciałabym pokazać i prosić o ew.uwagi i podpowiedzi.
Najbardziej bezproblemowe róże w moim ogrodzie:
Gloria Dei
Baronesse
Charles Austin