
  Róże uprawiam już "dziesiąt" lat- ale takiego amoku jak po pobycie na forach wcześniej u mnie nie było. 

  Kupowało się spokojnie- z listą co prawda w ręku- ale mniejsza była dostępność to i szaleństwo małe. / Listę robiłam na podstawie buszowania po książkach o różach. 

 /  U nas na rynku ogrodnicy sprzedają goło -korzeniowe wiosną  i jesienią od lat, ale kupno  było na zasadzie-pnąca różowa, albo czerwona wielkokwiatowa. Oni sami nie podają nazw, bo często to róże bez licencji. Ja potem wg katalogów róż rozpoznawałam. 
 Co do zimowania moich róż... cóż- mają kopczyki ale jest ciepło to i niektóre mają liście... Obawiam się tylko nagłych mrozów- wszystko jakieś takie jeszcze żyjące - tzn nie uśpione całkiem...
Wiosną zacznę od psikania miedzianem, bo mam te róże praktycznie jedna na drugiej... Ja lubię takie pomieszane gałązki, gdy jedne przechodzą drugie- ale macie racje -łatwo o przeniesienie chorób... Pryskam je też pokrzywowa gnojówką w sezonie- od mszyc i na wzmocnienie. Jedyne lekarstwo  na mączniaka czy plamistość -to przycięcie i oberwanie liści, bo na chemiczne działanie rzadko się zdobywam- z racji wielu róż a drogich środków i w małych opakowaniach.Potrzebowała bym na wszystkie róże tego środka zapobiegawczo- w wiaderkach a nie maciupkich buteleczkach... 

  Co prawda mączniaka miałam dopiero dwa razy- na Haidetraum i na Rosarium Uetersen. Jednak natychmiastowe przycięcie całego krzaka uratowało przeniesienie na inne róże, a nie było to na raz na obydwu krzewach tylko kiedyś na jednej , a w innym roku na drugiej...
Odpukać , ale w miarę rosną- a co wypadnie to uzupełniam inną- ale również nie za wiele wypada...
Z utęsknieniem czekam wiosny, by z radością buszować  i znajdywać ciekawe rośliny- bo nie tylko róże mnie fascynują. 
